Bo kto niby inny miałby być na moim blogu?
Co ja tu robię? Ano odpoczywam od... lenienia się ;) I od tego
Witas siedzi dużo w piachu, a ja na kocyku. Lenimy się, wypoczywamy, ale też odwiedzamy znajomych. Dlatego czasu na druty aż tak wiele nie ma... Zresztą - czy istnieje wystarczająca ilość czasu na druty? Sorry, pytanie retoryczne - nie odpowiadajcie w komentarzach, nagród nie planuje się ;)
Coś tam się jednak dzieje. Mam już prawie pół drugiej letniej bluzeczki - Wormy apple. Zielonej i z dziurami ;)
Inspiracją była, między innymi, bluzka, którą Danuta Stenka miała na sobie w Nigdy w życiu w scenie oglądania mieszkania do wynajęcia - prosty szary sweterek z kilkoma "zgubionymi" oczkami. Chodziło to za mną przez lata. I teraz się dzierga - jak wyjdzie to się okaże ;) A dziur jest kilka - i na przedzie i na tyle.
Ponownie ramiona i rękawy z con-sronem.
Przy okazji odpowiadam na dwa związane z nimi pytania, które ostatnio się pojawiły:
Kruliczyco - oczka dodawalam metodą najprostszą z możliwych - z nitki między oczkami. Tyle, że przerabiałam oczko przekręcone.
Alejandro - con-srona nie rozliczałam w ogóle :) Zrobiłam małą próbkę (ok 5x10 cm) w zasadzie głównie po to by wybrać rozmiar drutów. I na jej podstawie zdecydowałam się nabrać 40o. na tył i po 5o. na pasy ramion. Dodawałam oczka na ramiona przymierzając robótkę i kiedy uznałam, że jest ok (teraz wiem, że kierowała mną niecierpliwość, mogłoby być po centymetrze więcej) przeszłam do formowania główki rękawa. I znów nie liczyłam, tylko od czasu do czasu "składałam" rękaw na pół i patrzyłam czy wychodzi ładny łuk brzegu.
Teraz pasy ramion robię szersze, na 10o. A w następnym projekcie planuję nawet na 15-20o.
Dziergam z mega cienkiej Virginii, też ostatniej takiej. Co u mnie rzadkie - na drewniakach. Mam je już ponad rok, a to dopiero druga robótka, którą na nie wrzuciłam. Przedtem mi nie leżały, ale do bawełny sprawdzają się idealnie! :)
No dobra. Se dziergam, prostaka, z dawno zachomikowanej włóczki. Baaardzo pasjonujące...
No nie, wcale nie pasjonujące, zwłaszcza że robótka "utkła", bo muszę się zdecydować czy na mieć bardziej rękawy czy bardziej zakrywać nery. Na jedno i drugie dwa motki to mało, nawet tak wydajnej włóczki jak Virginia ;) No i, co gorsza, czas zdecydować jak rozwiązać wykończenie dekoltu i dołu (bo mi się coś tam majaczy innego niż rakowe, ale jeszcze nie wiem co...).
A co najlepiej rozwiązuje takie dylematy? Wiadomo - zaczęcie robótki kolejnej ;)
Wiem wiem, wielorobótkowość to złoooo. Zwłaszcza jak wszystkie projekty to bluzki na lato. Bo efekt jest taki, że w nowym letnim topie można zasiąść do wigilii ;)
Ale! Od czego są DOBRE WYMÓWKI... eeee... PRETEKSTY... eeee.... WAŻNE I UZASADNIONE POWODY?!
No bo powiedzcie - czy jak już dostałam tę zamówioną Sonatkę, to mogłam nie sprawdzić natychmiast jaka ona jest? Wszak nie tylko Krzysio Ibisz ma prawo stawiać to pytanie i dostawać odpowiedź!
Więc postawiłam i dostałam.
Jest niezła. Jest jak Sonata. No szok ;)
Arelan spisał się poprawnie. Nitka wprawdzie nie powala jakością, ale czy Sonata powalała? Czy za tę cenę (8,40 zł/100g) powalać może? No nie. Jest ok. Po przerobieniu (nawet przed blokowaniem) szorstka nitka nabiera miękkości. I na dobre jej to wychodzi. Mam też wrażenie, że jest ciut grubsza niż "ta ostatnia Sonaaataaaa".
Co im za to nie wyszło? Kolorystyka. No lipa z tym jest. Na stronie producenta, ale i w innych e-sklepach, znalazłam kolorów 11 na krzyż. I to takich, że większość mnie jakoś nie zachwyca. Brakuje np. fajnych zieleni, beżów, szarości...
Mój niebieski mnie w pierwszej chwili załamał - bawełniana nitka jest znacznie bardziej matowa i mniej wyrazista niż wiskozowa, wygląda jak sprana. Ja wiem, że i w Sonacie tak było, taki jej urok, ale to wyglądało jak połączenie szarości z niebieskim (na zdjęciach widać ten kontrast znacznie mniej). Na dwa dni poszła do szuflady, a oblookana świeżym okiem okazała się jednak akceptowalna.
Na tyle akceptowalna, że powstała próbka. I zapadł werdykt - to Chinka, bo lubi ryż ;) Więc się narzucił projekt na druty i ryżem się dzieje, na razie plisa wokółszyjna.
Zaskoczę Was - mam tylko ogólną koncepcję i dzieję na oko, czuja i z letnim luzem w głowie ;)
Letnie nastroje wzmaga zaglądanie do robótkowego "koszyczka" (jakoś to lepiej brzmi niż "do robótkowej torebki strunowej", nie? ;) ) - to połączenie kolorów mnie zachwyca. Aż żałuję, że nie spotkają się w jednym projekcie (ale mam fazę na jednokolorowce i się tego trzymam).
A jak jeden kolor i lato - to biało. Tylko że nie chciałam znów całkiem gładko. Chciałam pasków, ale jednokolorowych ;)
Zamówiłam więc Kordka...
... i dołożyłam do zamówionej w zeszłym roku Medusy Lux (z wiskozowym oplotem)...
A na dokładkę dorzuciłam lekko nadgryziony motek zwykłej Medusy. I planuję coś między tuniką a sukienką.
Mam nadzieję, że róznica grubości i struktur pozwoli na pobawienie się w pasiaka-gładziaka (no wiem, nic z tego zdjęcia nie wynika, więc popodziwiajcie piasek. profesjonalny do piaskownic. z atestem! ;P ).
Tylko kiedy ja to machnę?
Zwłaszcza, że postanowiłam zachęcić samą siebie do szycia. I niniejszym zgłaszam się tu:
Zwłaszcza, że postanowiłam zachęcić samą siebie do szycia. I niniejszym zgłaszam się tu:
Podobno im bardziej zapełniony grafik tym lepsze zarządzanie czasem. Jest szansa, że zostanę niebawem mistrzynią świata w tej dziedzinie.
Ale to za chwilę, jak przestanę się wakacyjnie lenić...